fb

1.jpg2.jpg3.jpg4.jpg5.jpg6.jpg7.jpg8.jpg

inka rajdW sobotę, 8 października 2016 roku, uczniowie naszej Szkoły wzięli udział w „Rajdzie INKI”, zorganizowanym po raz pierwszy przez KZE im. Ks. Piotra Skargi i władze dzielnicy Rembertów. Rajd miał rozpocząć się o godzinie 8.00 pod pomnikiem „Inki” na terenie naszej Szkoły, zaś zakończyć w Zespole Szkół nr 74 w Rembertowie przy ul. Niepołomickiej 26 około godziny 14.00. Na starcie stawiło się siedem drużyn. W skład naszej wchodzili: Michalina Zagrodzka i Michał Kozik z klasy 6 SP, Kornelia Kukawska i Kasia Wierzbicka z klasy II Gim., Michał Melon i Marcin Zagrodzki, uczniowie klasy III Gim. oraz p. Katarzyna Strumińska jako opiekun grupy. Drużyna przyjęła nazwę „INKA”.


Na wstępie wysłuchaliśmy krótkich przemówień Księdza Dyrektora Sylwestra Jeża i Pani Barbary Augustynowicz - Figat, Zastępcy Burmistrza Dzielnicy Rembertów m.st. Warszawy. Po wspólnej modlitwie obejrzeliśmy rekonstrukcję historyczną (i my już wiemy, co za oknem sali nr 6 robiła biało - czerwona budka strażnicza). Około 8:40, zaopatrzeni w mapę Pragi, kartę identyfikacyjną, kompas i pierwsze zadanie ukryte w łusce od naboju, zaczęliśmy rajd po Warszawie. Treść wskazówki brzmiała: „Miejsce: grób Łupaszki, Cmentarz Wojskowy, przy Panteonie Żołnierzy Polski Walczącej. Hasło: Guszczewin, Odezwa: 28-y”. Zlokalizowaliśmy, ustaliliśmy trasę i … z powodu oczekiwania 20 minut na autobus 103 przybyliśmy na miejsce jako 4 lub 5 ekipa. Zapaliliśmy znicz na grobie Zygmunta Szendzielarza, jednego z Żołnierzy Wyklętych, odmówiliśmy krótką modlitwę za spokój jego duszy i odczytaliśmy wiadomość z drugiej łuski: „Miejsce: 11 listopada 68, Zadanie: Zapytaj o pogodę w Narewce, Odezwa: szkoła podstawowa”. Czyli kierunek: Praga Północ.
I tu się zrehabilitowaliśmy. Inne grupy odjechały autobusem 180 na Starówkę, my zaś cierpliwie zaczekaliśmy kilka minut na taki, który zabrał nas bezpośrednio na drugą stronę Wisły. Pragę zdobyliśmy pierwsi! We wskazanym miejscu znaleźliśmy łuskę z naszą kolejną instrukcją (wcześniej zaś trzy inne łuski, przeznaczone dla naszych rywali). Zapaliliśmy też znicz i w ciszy oddaliśmy hołd, tym razem ofiarom komunistycznych katowni. Dobry nastrój i entuzjazm towarzyszący podróży i kolejnym zadaniom ulatniały nam się szybko po lekturze tablic upamiętniających walczących, protestujących, poległych Polaków. Odbywaliśmy smutną lekcję historii.
Naszym następnym celem było: „Więzienie Karno-Śledcze nr III w Warszawie, TOLEDO, ul. Namysłowska 6. Hasło: Księżyc dziś wysoko, Odezwa: i świeci mocno”. Szybko dotarliśmy pod podany adres. Zapalony znicz, minuta ciszy przed pomnikiem „Ku Czci Pomordowanych w Praskich Więzieniach 1944-1956” i zadanie do wykonania. Żeby odnaleźć kolejną łuskę z instrukcją, należało obliczyć azymut iluśtam stopni. Gdy opiekunka drużyny rozpaczliwie usiłowała sobie przypomnieć, jak to się oblicza, nasi trzecioklasiści już ustalili lokalizację. Nowa wskazówka była treści: „Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego, ul. Strzelecka 8. Hasło: Co u wujka?, Odezwa: mocno chrapie”.
    Na horyzoncie wciąż nie dostrzegaliśmy rywali, co nas bardzo motywowało do szybkiego marszu we wskazanym kierunku. Przy Strzeleckiej 8 trwał remont, budynek otoczono siatkami i rusztowaniami. Na szczęście z powodu niezbyt wysokiej temperatury i przejściowych opadów deszczu niewielu ludzi skusiło się na spacer po okolicy. Jedynymi żywymi istotami, stojącymi za skrzyżowaniem, musieli więc być wolontariusze z rajdu. Zagadnięci przez nas, odpowiedzieli na hasło i poinformowali o treści następnego zadania. Mieliśmy wspólnie wypowiedzieć słowa przysięgi, którą składali Żołnierze Wyklęci. Do akcji wkroczyły telefony i smartfony (internet w kieszeni to cudowny wynalazek) i zadanie wykonaliśmy. Z powodu wspomnianego remontu znicz zapaliliśmy w bezpiecznej odległości. Tym razem dla ofiar przesłuchiwanych w siedzibie NKWD. Coraz bardziej zaabsorbowani grą, przeczytaliśmy instrukcję: „Krzyż upamiętniający pomordowanych w rzezi Pragi, przy przystanku tramwajowym, róg ul. Jagiellońskiej i Al. Solidarności, Hasło: Hiob 34 14, Odezwa: miłość”.
Zapaliliśmy znicz, minutą ciszy uczciliśmy poległych i przystąpiliśmy do realizacji zadania, na którym poległy dwie grupy przed nami. Wyznaczając kierunki geograficzne, określony azymut i licząc kroki, trzeba było odnaleźć kolejną łuskę w Parku Praskim. Poszło prosto jak po sznurku,  za co gorące brawa należą się naszej młodzieży.  Odnaleziona karteczka wysyłała nas w kolejne miejsce na warszawskiej Pradze: „Tablica pamiątkowa przy Gimnazjum im. Rtm. Witolda Pileckiego, ul. Sierakowskiego 9, Hasło: Mrówki wysoko latają, Odezwa: i są kwaśne”. Tym razem przypomniano nam o bohaterze, który przechytrzył nazistów i oszukał śmierć w Auschwitz, a zabili go komuniści.
Pod budynkiem wskazanej szkoły spotkaliśmy inną grupę, następna nas ścigała, więc znacznie wzrósł nam poziom adrenaliny. W złośliwie siąpiącym deszczu nasza drużyna wyznaczyła kolejny azymut, odliczyła kroki i znalazła łuskę, która wysyłała nas aż do Rembertowa. Rembertów, więc najpierw Dworzec Wschodni. Dworzec Wschodni, więc biegiem na przystanek tramwajowy! Zdążyliśmy wsiąść do 13-stki, która zatrzymuje się pod samym dworcem. Drużyna przed nami i ta pościgowa dalej walczyły z azymutami. Dzieciaki już w tramwaju sprawdziły w internecie, o której odchodzi najbliższy pociąg do Rembertowa. Mieliśmy niecałe 20 minut.
Nikt z nas nie podróżuje z Dworca Wschodniego, nikt też nie odwiedzał Rembertowa tym środkiem transportu. Czuliśmy się mocno zagubieni. Przed nami było siedem peronów, a nigdzie nie widzieliśmy napisu „Rembertów”. Pociągi do Warszawy Zachodniej, Siedlec, Krakowa, Tłuszcza i kilku innych miast, ale na której trasie znajduje się Rembertów? Z peronów zawróciliśmy, znów biegiem, do punktu informacyjnego. Kolejka rodem z czasów PRL-u uświadomiła nam, że pociąg odjedzie bez nas, my będziemy czekać około 30 minut na następny, a inne drużyny pewnie nas wtedy dogonią na dworcu. 3 minuty do odjazdu… Właśnie! Znaliśmy godzinę odjazdu (dzięki szybkiemu surfowaniu w sieci naszych gimnazjalistek), a o tej porze ruszał tylko pociąg do Siedlec. Znów biegiem, zdeterminowani, żeby wyprzedzić innych, wpadliśmy w ostatnie drzwi pociągu i zapytaliśmy podróżnych, czy aby dotrzemy tym pociągiem do Rembertowa. Tak.
Na stacji Rembertów spokojnie i uważnie zapoznaliśmy się z instrukcją, zdobytą w punkcie „kwaśnych mrówek”: „Adres: Pomnik Ofiar NKWD w Rembertowie, róg ul. Marsa oraz ul. Płatnerskiej. Zadanie: Pomnik pilnowany jest przez funkcjonariusza UB. Nie możecie zostać przez niego zauważeni w okolicach pomnika. Skradając się podejdźcie niepostrzeżenie do pomnika. Znajdźcie zapałki leżące przy pomniku. Zapalcie znicz, zróbcie zdjęcie, odłóżcie zapałki na miejsce. Jesteście już bardzo blisko”.
GPS w smartfonach wskazał nam właściwy kierunek dalszego marszu, niestety wciąż w deszczu. Przecznicę od celu zatrzymaliśmy się na naradę. Ustaliliśmy, że złożymy i schowamy nasze parasole, bo są kolorowe i mogą zwrócić uwagę „ubeka”. Byliśmy też zgodni co do tego, że nie możemy wyjść wszyscy razem, bo od razu nas zatrzyma. Rozważaliśmy nawet, czy nie zdjąć kurtek o zbyt jaskrawych barwach lub nie przeczołgać się na miejsce, ale ten pomysł szybko odrzuciliśmy. Nasi zwiadowcy, przebiegając od drzewa do drzewa, dotarli niepostrzeżenie do rogu wskazanych ulic. Pomnik znajdował się po drugiej stronie ulicy, a ubrany na czarno „ubek” stał kilka metrów dalej i rozmawiał przez telefon, odwrócony tyłem do nas.
Musieliśmy działać szybko, bo trafiła się wspaniała okazja. Trzema parami przebiegliśmy przez ulicę w krótkich odstępach czasu i schowaliśmy się za pomnikiem. Wyznaczona osoba miała pilnować zza rogu naszego „ubeka” i ostrzec resztę, gdyby nagle ruszył w naszą stronę. Zadanie potraktowaliśmy bardzo poważnie, wczuwając się w rolę. Przeszukaliśmy murek, ogrodzenie, sam pomnik, obeszliśmy wszystko wokół dwa razy. Macaliśmy ściany, próbowaliśmy podnieść bruk, szukaliśmy w kwiatach zasadzonych przed pomnikiem, nawet grzebaliśmy w ziemi. Zajrzeliśmy pod i w ustawione tam, wygasłe znicze. Nic, zapałek z instrukcji nie było. Odziany na czarno przeciwnik tkwił na swoim miejscu i mało się starał, więc przeszukaliśmy nawet przyległy teren, zwłaszcza drzewa i krzaki. Wciąż nic. Zebraliśmy się wszyscy przy ogrodzeniu pomnika, po wewnętrznej stronie, poza zasięgiem wzroku pogrążonego w rozmowie „ubeka” i rozważaliśmy, czyby nie podejść do niego i nie poprosić o jakąś wskazówkę. Wtedy przed nami zatrzymał się rowerzysta. Patrzył jak na zjawy.
Tak stanęliśmy twarzą w twarz z obiecanym w instrukcji pracownikiem Urzędu Bezpieczeństwa, który był bardzo zaskoczony faktem, że dotarliśmy na miejsce, zanim zorganizowano tam punkt rajdu. Ponieważ na dobrą sprawę to my złapaliśmy jego, nie on nas, dał nam zapałki i zaszyfrowaną wiadomość, obiecał też dodatkowy punkt za imponujący czas. Odmówiliśmy krótką modlitwę za spokój dusz pomordowanych i, jak w każdym punkcie, zapaliliśmy symboliczny znicz. Ostatnie zadanie czekało – szyfry. Zaszyfrowaną, szybko odszyfrowaną wiadomością, był po prostu adres rembertowskiej szkoły, gdzie rajd miał się zakończyć.
Do celu dotarliśmy o godzinie 12.40, gdzie nikt się nas jeszcze nie spodziewał. Wkrótce dołączyli do nas zaproszeni goście specjalni, Rodzice naszych uczniów. Razem wzięliśmy udział w części artystycznej. Dzieciaki otrzymały „partyzanckie” kompasy i wojskowe plecaki, opiekunowie – kompasy i ciężkie, wojskowe lornetki. Uczniowie goszczącej nas szkoły muzycznej wykonali dwa utwory z repertuaru klasycznego. Mocnym akcentem był występ czterech dziewcząt śpiewających piosenki patriotyczne, bogate we wzmianki o tragicznych wydarzeniach z lat 40. i 50., idealnie komponujące się z tym, co dziś widzieliśmy i czego się dowiedzieliśmy.
Pokrzepieni grochówką z ogromnych kotłów, drożdżówkami (niekoniecznie zestawionymi razem) i gorącą herbatą, wróciliśmy na warszawską Wolę około godziny 17.00. Towarzyszył nam konsekwentnie deszcz.

Początek strony